Dekadę temu rozpoczęli budowę domu. Od pięciu lat nazywają go „Przechowalnią Marzeń” i w swoich progach goszczą podróżników, którzy poszukują prawdziwych Mazur.
Z twórcami Przechowalni Marzeń rozmawia Agnieszka Kacprzyk
Przechowalnia marzeń to Wasz dom z czterema gościnnymi pokojami, bistro oraz galeria. Nie opłacało się wykorzystać tej przestrzeni na większy obiekt z tuzinem pokoi i bez śniadania w ofercie?
Marek Kisiel: Są rzeczy, które się opłaca robić i rzeczy, które robić warto. My postawiliśmy na to, co robić warto, a opłaca się na tyle, że możemy z tego żyć.
Karolina Puzio: Jestem doświadczonym hotelarzem i od początku wiedziałam, że największy zysk przyniesie nam wynajem pokoi, ale oboje zawsze marzyliśmy o przytulnym miejscu na spotkania z gośćmi, długie śniadania i dobre rozmowy. Zaś galeria jest wynikiem naszych artystycznych zamiłowań oraz pragnienia, aby udostępniać przestrzeń innym uzdolnionym artystom.
Marek: Przechowalnia Marzeń to przede wszystkim nasz dom, a nie efekt wyrachowanego biznesplanu, choć oczywiście jest naszym jedynym źródłem utrzymania. To taki biznes przez małe „b”.
Karolina: Dlatego wszystkie cztery pokoje (biały, teatralny, betonowy i myśliwski) aranżowaliśmy tak jakbyśmy sami mieli w nich mieszkać. Podobnie komponowaliśmy menu bistro oparte na lokalnych zdrowych produktach, w którym nie znajdziesz coca-coli czy przetworzonej żywności. Zamiast miejsca grillowego, mamy piękny stary sad.
Marek: Każdego Gościa w Przechowalni przyjmujemy z otwartością jak gospodarze domu, a nie jak obsługa recepcji hotelowej.
Można powiedzieć, że Przechowalnia jest wyrazem Waszej życiowej filozofii – na czym się opiera?
Marek: Jako rodowici mieszkańcy Mazur, nie przepadamy za tłumem i ściganiem trendów. Nasz biznes wpisuje się w charakter tego regionu, ponieważ bliski jest nam minimalizm,życie w zgodzie z naturą, szacunek dla środowiska oraz relacje z ludźmi.
Karolina: W Przechowalni nie używamy więc chemicznych środków czystości, jednorazówek, nie pryskamy naszych jabłoni, mamy własny zielnik i domowe przetwory.
Marek: Dzięki tej spójności pomiędzy tym jacy jesteśmy i jakie miejsce tworzymy, przyciągamy Gości, którzy choć przyjeżdżają z różnych zakątków świata, wyznają podobne wartości.
Przechowalnia jest więc miejscem dla nowego typu turysty.
My takich turystów nazywamy podróżnikami. Oni chcą poznać autentyczny charakter miejsca, prawdziwych ludzi, szukają tego, co lokalne, wyrastające z danej ziemi. Na Mazurach potrzebna jest przestrzeń i dla takich ludzi.
Skoro mowa o podróżnikach, co jeszcze Mazury mogłyby im zaoferować?
Marek: Największą bolączką Mazur jest bardzo krótki sezon wakacyjny, ale uważam, że można by go wydłużyć, inwestując w nasze jeziora i adresując ofertę do wędkarzy. Polacy wiosną i jesienią jeżdżą na ryby do Skandynawii, a przecież Mazury mogłyby stać się drugą Norwegią, mekką wędkarzy w miesiącach, kiedy ryba bierze.
Takich miejsc, w których sezon trwa okrągły rok, jest w Polsce niewiele. Ale puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie Waszą Przechowalnię Marzeń w.. Zakopanem.
Karolina: Nie chciałabym! Najbardziej kocham Przechowalnię za to, że wznieśliśmy ją na naszej ziemi i jest ona połączeniem moich hotelarskich doświadczeń i stolarskiego fachu Marka, a przede wszystkim realizacją wspólnych marzeń. Nie przynosi fortuny, ale pozwala na dobre wartościowe życie.
Marek: Takich „wariatów”, dla których obroty to nie jedyny wyznacznik biznesu jest na Mazurach więcej. Z nieformalną grupą rozmaitych przedsiębiorców z okolicy organizujemy co roku takie wydarzenia jak „Pięknie i pysznie” oraz „W sobotę w sadzie”, a także oferujemy sobie wzajemne wsparcie. Na tych spotkaniach utwierdzamy się w przekonaniu, że sukces może mieć wiele twarzy. Dla nas sukcesem jest życie i zarabianie pieniędzy w pełnej zgodzie ze sobą i światem.